Niewidziane łańcuchy

Polska od lat nosi w sobie pewien cichy konflikt – nierówny, niewygodny, a jednak palący.  To konflikt między empatią wobec zwierząt a przyzwyczajeniami, które stały się normą w wielu zakątkach kraju.  Problem dobrostanu psów wybucha przy każdej próbie zaostrzenia prawa, wywołując potężną falę przepychanek parlamentarnych i społecznych.

Ostatnie weto Karola Nawrockiego, zajmującego urząd Prezydenta RP, wobec tzw. ustawy „łańcuchowej” pokazało, że temat jest wciąż nie tylko nierozwiązany, ale i społecznie drażliwy.  Nim jednak spojrzymy na proponowane przepisy prawne, warto przyjrzeć się temu, co leży pod powierzchnią – kulturowym i emocjonalnym różnicom w traktowaniu psów.

Miasto i wieś – dwa światy, dwa obrazy psa. Mieszkaniec miasta widzi psa jako towarzysza – istotę, która wchodzi w rytm życia rodzinnego, korzysta z miękkiego koca i miski wypełnionej karmą premium.  Jego pies ma imię, charakter, ulubiony park i wyraźnie demonstruje swoje emocje.  Zwierzę bywa wrażliwe, bywa psotne, ale przede wszystkim jest bliską istotą.  Empatia wobec niego wyrasta naturalnie – pies odpowiada spojrzeniem, obecnością, ciepłem, którego nie da się przeliczyć na żaden akt własności.

Wiejska perspektywa bardzo często jest odmienna, choć niesprawiedliwością byłoby twierdzić, że brakuje tam miłości do zwierząt.  Po prostu pełnią one inną rolę.  Pies ma strzec podwórka, pilnować obejścia, być elementem gospodarstwa.  Nierzadko żyje bardziej samodzielnie, częściej na zewnątrz, funkcjonuje w rytmie dnia i nocy, którego nie regulują spacery.  W wielu wsiach pies „ma swoje miejsce”. I chociaż dla jednych jest ono naturalne, inni widzą w nim przedłużenie archaicznego już myślenia o zwierzętach jako narzędziach.

Kiedy więc mówimy o dobrostanie psów, dotykamy nie tylko kwestii etycznych, ale też kulturowych.  A jednak empatia jest tu punktem wspólnym.  Ci, którzy wciąż trzymają psy na łańcuchach, często nie robią tego z okrucieństwa, ale z przyzwyczajenia, niewiedzy lub przekonania, że „tak było zawsze”.  Tymczasem współczesna wiedza o zwierzętach jednoznacznie potwierdza, że pies jest istota czującą, społeczną, reagującą na stres, ból, a nawet samotność.  Łańcuch, chociaż wciąż powszechny, stał się więc symbolem tego, czego w 2025 roku nie powinniśmy już akceptować.

Założenia ustawy „łańcuchowej” – krok naprzód, ale czy w dobrym tempie?  Zawetowana ustawa miała wprowadzić kluczowe zmiany.  Najważniejsze z nich obejmowały:  zakaz stałego utrzymywania psów na uwięzi;  obowiązek zapewnienia minimalnych warunków bytowych w tym odpowiedniej wielkości kojca i budy;  wyraźne definicje dotyczące znęcania się nad zwierzętami,  wyższe kary za łamanie przepisów.

Brzmi to o tyle rozsądnie, że Sejm RP przyjął tę ustawę głosami nie tylko rządzącej koalicji, ale również dużej grupy posłów opozycyjnych.  Brzmi to także jak coś, co powinno zostać wprowadzone wiele lat temu.  A jednak ustawa wzbudzała opór, na wsi odbierany jako zamach na styl życia i kolejne „centralne regulacje”, które oderwano od realiów terenów poza aglomeracjami miejskimi.

Kwestie związane z proponowaną ustawą mają swoje plusy i minusy. Główne aspekty ujmuje poniższe zestawienie.

PlusyMinusy
Jasne standardy humanitarne.
Po raz pierwszy ustawodawca próbował opisać dobrostan psa nie jako abstrakt, lecz jako konkret – określną przestrzeń, swobodę ruchu, ochronę przed warunkami atmosferycznymi. Przepis, który pozwala na łatwiejszą egzekucję prawa, to zawsze korzyść.
Brak programu wsparcia dla wsi.
Zmiana prawa bez narzędzi to przepis na bunt. Wiele gospodarstw nie ma środków na przebudowę kojców, ogrodzeń czy wybiegów. Zamysł humanitarny był słuszny, ale zabrakło tarczy finansowej.
Zwiększenie świadomości społecznej.
Prawo ma moc nie tylko regulacyjną, ale wychowawczą. Zakaz łańcuchów to sygnał: „nie jesteśmy już krajem, w którym pies pełni rolę alarmu, lecz krajem, który rozumie emocjonalność zwierząt”.
Zbyt krótki czas na dostosowanie.
Wyznaczono go, jakby zmiana przyzwyczajeń była równie prosta, co wymiana żarówki. A to reforma wymagająca lat, nie miesięcy.
Ochrona dobrostanu najbardziej narażonych psów.
Wielu z nich latami nie opuszczało kilku metrów łańcucha, cierpiąc w milczeniu. Dla nich zmiana byłaby wybawieniem.
Niedostateczne konsultacje społeczne.
Głosy praktyków – rolników, sołtysów, lekarzy weterynarii terenowych – nie wybrzmiały wystarczająco silnie. Prawo, które ma działać w realnym świecie, musi być zakorzenione w realnych opiniach.
Cywilizacyjna synchronizacja z innymi państwami UE.
Większość europejskich krajów dawno odeszła od skrajnie archaicznych form utrzymywania psów. To nie presja, to standard.
Obawa przed nadmierną penalizacją.
Kary finansowe, choć potrzebne, budziły strach przed nieproporcjonalnym karaniem za wykroczenia wynikające z niewiedzy.

Między empatią a pragmatyzmem – szansa na nową wersję ustawy.  Veto nie musi oznaczać końca prac nad ustawą.  Może być tak, że biorąc pod uwagę powszechny głos Posłów do Sejmu RP veto to zostanie odrzucone.  Ale może być tak, że sprawa zapoczątkuje prace nad nowym tekstem ustawy. Czy bardziej przemyślanym, realistycznym, to dopiero się okaże.

Ustawa powinna zatem:  uwzględnić edukację społeczną, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach;  przewidywać program dopłat dla gospodarstw domowych;  wprowadzać okres przejściowy rozłożony na ok. 1-2 lata;  kłaść nacisk na dialog, nie konfrontację.

Bo troska o zwierzęta też nie jest ideologią.  Jest kwestią cywilizacyjną, ludzką, moralną.  Wrażliwość nie jest luksusem mieszkańców wielkich miast, ale naturalnym skutkiem świadomości, że pies, podobnie jak człowiek, ma emocje, potrzeby, prawo do także godnego życia.

Apel – ponad podziałami.  Dzisiejsza polska polityka przypomina pole walki, na którym każdy okopuje się w swoich racjach.  Jednak w kwestii opieki nad zwierzętami, wszyscy powinnni mówić jednym głosem.  To nie jest sprawa partyjna.  To sprawa człowieczeństwa.

Politycy wszystkich opcji powinni więc potraktować temat jako wspólny obowiązek – dopracować ustawę tak, aby uwzględniała realia wsi, ale jednocześnie chroniła te psy, które od lat żyją w cieniu zaniedbań.  Humanitarne prawo buduje nie tylko dobrobyt zwierząt, ale też społeczny kapitał zaufania, że państwo, rozumiane jako społeczeństwo, potrafi być mądre, odpowiedzialne i wrażliwe.

Łańcuchy można zerwać.  Trzeba tylko odwagi, dobrej woli oraz wizji, w której empatia nie jest słabością, lecz siłą. [MI]


Tagi:

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Archiwalne

Tagi

Bezpieczeństwo wewnętrzne Biznes Dezinformacja Donald Tusk Etyka Europejska Agencja Kosmiczna Europejski Zielony Ład Fundacja MARE Humanizm Karol Nawrocki Klimat Komisja Europejska Kosmos Marynarka Wojenna Medycyna Ministerstwo Cyfryzacji Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego Ministerstwo Obrony Narodowej mObywatel Morze Bałtyckie Najwyższa Izba Kontroli Nauka Ochrona przyrody Polska Agencja Kosmiczna Prawo Propaganda Przemysł Robotyka Rosja SAR Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa Sztuczna Inteligencja Służba Zdrowia Unia Europejska Ustawa Veto prezydenckie Władysław Kosiniak-Kamysz Zbrojenia Zwierzęta domowe Środowisko